Podobno pieniądze w miłości są mało ważne, wręcz nieistotne. Ale czy osoby w związku mogą to potwierdzić? Czy faktycznie, jak często mawiamy „pieniądze szczęścia nie dają” i nie ma sensu o nich dyskutować czy się spierać i pozostawić wszystko własnemu biegowi planując życie z drugą osobą? A może jednak warto ustalić przynajmniej ogólne ramy finansowe nas jako pary zanim powiemy to sakramentalne „tak”, po którym definitywnie zapadnie już klamka?
Moda na rozdzielność majątkową
Coraz częściej słyszymy, że najlepiej rozegrać to krótko i na temat, bo przecież nie wiadomo, jak wszystko się ułoży. Czy nasz związek przetrwa, czy nie okaże się, że dobrze byłoby się szybko i bezproblemowo rozstać? Właśnie takie opinie coraz częściej promowane są przez polskie media, które namawiają do podpisania intercyzy i całkowitej rozdzielności majątkowej. Tylko czy faktycznie chcemy do miłości podchodzić w ten sposób? Czy wchodząc w związek małżeński po cichu planujemy rozwód? Czy w ogóle chcemy o tym myśleć planując wspólną przyszłość? Okazuje się, że Polki i Polacy zdecydowanie chcą ufać swojemu partnerowi i dzielić z nim życie w każdym aspekcie. Internetowe biuro matrymonialne MyDwoje przeprowadziło na ten temat badanie. Wynika z niego, że za modelem gwarantującym zachowanie całkowitej odrębności finansowej opowiada się jedynie 10% kobiet i 12% mężczyzn. Uważają oni, że każdy powinien finansować się zupełnie samodzielnie i zdrowiej będzie posiadać rozdzielność majątkową. Za nieco mniej radykalnym rozwiązaniem, czyli wspólnym kontem, ale samodzielnym decydowaniem i pozostawieniem odrębności w tej kwestii opowiada się 14% pań i 9% panów. A jak myśli większość społeczeństwa?
Jedność i zaufanie kluczem do dobrego małżeństwa
Zdecydowana większość Polaków wciąż pragnie związku, który będzie dawał szansę na bycie ze sobą „na dobre i złe” i aż do końca. Dlatego aż 54% mężczyzn i 48% kobiet uważa, że najkorzystniejszym wyborem dla budowania wspólnej przyszłości w zaufaniu oraz jedności małżeńskiej jest jednak wspólnota w sferze finansów. Co zaskakujące to rozwiązanie jest idealizowane częściej przez panów niż panie. Według tych respondentów nie liczy się poziom dochodów, ale fakt, że „co moje, to Twoje”, czyli „nasze”. Zasadą powinno być równe prawo do decydowania o wydatkach oraz planach, oszczędnościach i sposobie życia. Jest to bardzo pocieszające, gdyż zwłaszcza w niektórych momentach życia, np. w czasie ciąży i wychowywania małych dzieci, partner powinien być wsparciem dla swojej partnerki – również w kwestii pieniędzy – a żona powinna bez ograniczeń móc współdecydować o majątku swoim i męża. Dodatkowe 5% panów z chęcią sceduje całkowicie prawo do zarządzania domowym budżetem na swoją partnerkę – niezależnie od tego kto ile zarabia. Czy Polacy podzielili się wyłącznie na tych, którzy są „za” i”przeciw”?
Zdrowy kompromis kontra prawo silniejszego
Już rzadko, choć zdarza się, żę hołdujemy starym przesądom i część zapytanych nadal wierzy w możliwość uzależnienia finansowego i poddanie współmałżonka ze względu na zarobki. 5% panów i znikomy ułamek, bo poniżej 1% pań przyznaje wyłączne prawo do decydowania temu, kto zarabia więcej. A pozostali? Są przychylni modelowi, który ustala zadania i nie przeczy partnerstwu: 5% mężczyzn i 2% kobiet podzieli role w myśl zasady: ja zarabiam, ty prowadzisz dom, 7% panów i 4% pań, że uważa dodatkowo, że to właśnie mężczyzna powinien zarabiać i utrzymywać dom. Czy jest w tym coś złego? Jeśli obie strony czują się w takim układzie szanowane i równoważne, może on być bardzo udany.
Pieniądze nie mogą być tematem tabu
Na szczęście jedynie 2% wszystkich zapytanych wyznaje przekonanie, że gdy jesteśmy sobie przeznaczeni o pieniądzach rozmawiać nie wypada wcale i jest to dla nich temat tabu. Większość z nas chce ustalać zasady i omawiać tak ważne kwestie finansowe wspólnie, by obie strony mogły czuć się w zwiazku ważne i respektowane. Wspólne ustalenia pozwalają na budowanie wzajemnego zaufania i poczucia bezpieczeństwa – niezależnie od wybranego modelu gospodarowania majątkiem.
